Wjezdzamy w Andy. Droga wznosi sie wyzej i wyzej. Cudowne zakrety i kapitalna jakosc asfaltu. Widoki zaczynaja zapierac dech w piersiach. Och, nawijanie dlugich winkli na scigaczu mogloby sie skonczyc stanami emocjonalnymi porownywanymi z upojeneniem (uzywke niech kazdy dobierze sam).
Dojezdzamy do stacji narciarskiej Portillo. Przelecz na wysokosci 3000 metrow. Zjezdzamy w dol na granice Chile i Agentyny. Kolejka. Odprawa zajmuje nam okolo 30 minut. Wypelniamy tony papierow. Niewyobrazalna i dawno zapmniana procedura. Brrr... Na szczescie sympatyczna policjantka pomaga nam wypelnic papiery. Poszlo. Odjezdzamy.
Punte Del Inca. Stary most inkaski z bodaj 14 wieku. Krotki postoj i ruszamy do Uspallaty.