Santiago de Chile, nasza koncowka wyjazdu i ...droga do hotelu Holiday-Inn w asyscie Policji ;-)

Jestesmy w Holliday'u. Szczesliwi, bo wszyscy zdrowi i cali. Markowi na koncu zabraklo paliwa i....pojawili sie policjanci na motocyklach. Hmmm....nawet chlopaki pomagali nam pchac i zapinac na linke jego motocykl. Duuuuuza sprawa :-)

Santiago de Chile. Lecimy sobie samolotem ponad Andami w rejsie z Santiago do Buenos. Na podsumowanie podrozy przyjdzie czas podczas lotu nad Atlantykiem. Zamieszcze je w opisie etapu do Frankfurtu. Na razie krotkie resume konca podrozy i naszego pobytu w Santiago. 
Po przybyciu do hotelu i wrzucenu zawartosci kufrow do pokoju gasimy pospiesznie pragnienie piwem i pod prysznice. Holiday-Inn Airport zapewnia wlasciwy komfort i znajduje sie dokladnie na wprost hali odpraw lotniska. Ciekawie wygladaja maszyny Krzyska i Marka zaparkowane nieopodal wejscia na check-in ;). Probuje sie skontaktowac z wlascicielem motocykli, co nie udawalo sie przez ostatnie kilka dni. Ani Ivan ani Danilo nie odbierali naszych maili, telefonow i sms-ow. Nagle Ivan odpowiada na moj telefon. Wlasnie wyladowal w Santiago na lotnisku wracajac z Copiapo po zaliczeniu wizyty z grupa na Dakarze i wyprawie do Boliwii, i Peru.  What a surprise? Po wzniesieniu toastu dezynfekcyjnym Chivas'sem Macka humory zdecydowanie nam sie poprawily i zmeczenie podroza, i stres zeby nikt sie na ostatnim etapie nie rozbil, zeby zdac 
motocykle, ustapil. Udalo sie umowic z Danilo na odbior maszyn na 19ta. Po wzniesieniu toastow przyszedl czas na sprawy organizacyne, posilek i wino. Butelka Concha y Toro, Carmenere Reserva 2007 wprawia nas w jeszcze lepszy nastroj. Na szczescie, Danilo przywozi ze soba Amerykanina z LA, ktory mieszka w Chile od 20 lat. Z jego pomoca jezykowa udaje sie przeprowadzic stosowne negocjacje, rozliczyc uszkodzenia GS-a 650, sprzedac chlopakom zapasowe detki, itd. Maciek pozbywa sie tez swojego kasku droga sprzedazy. 
Suuuper. Rozliczenia przypieczetowane zostaja wspolna "cerveza". Chlopaki odjezdzaja a my probujemy zrobic check-in na nasz lot do Europy, co sie ostatecznie nie udaje. No coz, nie mozna miec samych sukcesow ;) 

Miasto Santiago. Hmmm.... Bedac zalogowanymi w hotelu ok. 20 km od centrum i konczac zdanie maszyn po 20tej nie mamy juz sily na transfer do downtown. Szkoda :( Szczesliwie, Maciek w drodze na lotnisko pomylil zjazd i bylismy zmuszeni przejechac prze City i wiekszosc miasta. Wow! Mowia, ze podroze ksztalca. Bo ksztalca....Paru palantow z ratuszow kilku wiekszych polskich miast + minister infraktustury powinno sie tu pofatygowac. I zobaczyc jak wyglada porzadna obwodnica i stosowne wezly komunikacyjne. Wszak krwioobieg kazdego kraju, mozliwosc rozwoju i prowadzenia biznesu to komunikacja i wymiana towarowa. Juz Rzymianie o tym wiedzieli i pierwsze co budowali na nowo podbitych terenach to byly drogi. A w Krakowie od 25 lat kombinuja jak tu skonczyc obwodnice. Moze moje wnuki beda mialy szanse sie po niej przejechac. Tak jak ja po drogach w Chile. Wybudowanych bez wparcia Unii Europejskiej. I z asfaltem pelnym asfaltu. Jak oni majac zdecydowanie luzniejsze podejscie do zycia niz Polacy byli w stanie to wybudowac? I te supernowoczesne wiezowce w centrum, ktore czapka przykrywaja nasze City w Warszawie? No comments. O ile poziom zycia wiekszosci obywateli jest nizszy niz w Polsce o tyle panstwo zdaje sie wywiazywac ze swych funkcji dosc sprawnie. I to mimo jedynie 200-letniej tradycji panstwowosci. A duma z bycia Chilijczykiem widoczna jest na kazdym kroku. Jak w Szwajcarii czy tez Norwegii, flagi narodowe powiewaja na wietrze w ogrodkach, przy drogach, na przydroznych kapliczkach i nawet w slumsach. 

Zdjęcia (30)

Komentarze (0)