Dojechalismy do Villa Union.
Widzielismy kaktusy, kanion w czerwonych skalach, krajobrazy jak z Meksyku czy Arizony. A mieszkamy sobie w bajkowym hotelu jak z opowiescii o inkaskim imperium.
Ruszylismy z Fiambali. Kierunek Tinogasta. Opuszczamy nasz wypasny hotel. Sniadanko cieniutkie. Blada kaweczka, po kromeczce chleba, plasterek maselka, spodeczek dzemu na 4 chlopa. Bedziemy musieli poprawic. Marek przesiada sie na Yamahe. Jedziemy droga glowna i asfaltem. Po 50 km Tinogasta. Na ryneczku trafiamy restauracje i jemy kanapeczki. Smacznie. Odjazd z fasonem i z pozegnaniem obslugi. Na niedlugo, jak sie okazalo...Krzysiek dotrzega bujajace sie tylne kolo w motocyklu Marka. Zong. Nowy motocykl dla Marka i ...Lozysko piasty jest w rozsypce. Powrot do restauracji. Wlasciciel poleca nam warsztat niepodal. Senor Gonzales powinien pomoc. Mamy nadzieje, bo dzis niedziela...2 kwartaly dalej znajdujemy jego warsztat. Victoria. Znajduja sie zamienniki i chlop w 30 minut wymienia obydwa lozyska. Mozna jechac dalej. Szczescie, ze nie stalo sie to na przeleczy :).