Ladowanie na Balicach.
Wróciliśmy do domu.
A ja po 2 tygodniach dodaję tytułem komentarza nieco nowych fotek. Te są skadrowane a wydobyte od Krzysztofa. Niech Wam posłużą za dodatkowy materiał inspirujący do planowania podróży. Ja z perspektywy czasu muszę napisać - warto było. Szalenie inspirująca wycieczka i jeszcze raz dzięki dla: Maćka za namowę i dobry klimat a dla Marka i Krzyśka za wspaniałe towarzystwo i wyrozumiałość.
I jeszcze jedno. Każdy z nas jest inny. Każdy z nas ma inne przyzwyczajenia. Każdy z nas jest indywidualistą. A jednak udało nam się przejechać tę trasę bez nieporozumień i zgrzytów. No....może raz mieliśmy inne zdanie na temat jazdy w grupie, ale i to udało się wyjaśnić i przedyskutować. Chłopaki, szacun....:-)
A jakim cudem wróciliśmy cali, nic nam nie odpadło na pustkowiu 200 km od cywilizacji i na przykładowo, 4500 m wysokości? Nie wiem. Ale na pewno muszę podziękować mojemu Aniołowi Stróżowi (wiem, że go mam) i aniołom chłopaków :-)